czwartek, 14 czerwca 2018

Czas na recenzje uczniów...

 BYŁ SOBIE PIES 
RECENZJA KSIĄŻKI


"Nie ma złych psów, Bobby. Są tylko źli ludzie. Tu po prostu potrzeba miłości."
 W. Bruce Cameron, Był sobie pies


     Toby, Bailey, Ellie, Koleżka…
To imiona, które nosił pewien pies w czasie swoich czterech wcieleń. Dlaczego za każdym razem pamiętał poprzednie życia?
Bo miał bardzo ważną misję. Przesyconą najżywszymi emocjami, jakie można znaleźć w życiu i na papierze.
    Bohatera tej niezwykłej powieści poznajemy jako dzikiego, ciekawskiego świata szczeniaczka. Jego pierwsze życie ma się okazać krótkie, ale pełne wrażeń. Zupełnie jakby pierwszym zadaniem było oswoić się z ludzkim towarzyszem, tylko po to, żeby później wpaść prosto w emanujące troską i miłością ramiona chłopca. Jego chłopca, którego pokocha już na zawsze.
Chłopiec, noszący imię Ethan dorastał i bawił się, ucząc swojego najlepszego przyjaciela różnych sztuczek. Obydwoje byli niesforni i figlarni, ale od samego początku oddali sobie serca. To właśnie więź z Ethanem nadała sens każdemu psiemu dniu. W tym i innym życiu. Z kimkolwiek mieszkał, czymkolwiek się zajmował, na dnie mieszczącego całe pokłady miłości serduszka zawsze pozostawał jego chłopiec.
Czy był w tym jakiś sens?
      Podeszłam do tej książki sceptycznie . Naczytałam się na jej temat tylu pozytywnych opinii, że wniosek mógł być tylko jeden- mnie się ta powieść nie spodoba…
I rzeczywiście pierwszy rozdział życia Baileya nieszczególnie przypadł mi do gustu. Owszem, ciekawie ujęty świat z perspektywy pieska, ale w sumie nie działo się tam nic szczególnego. Przełom nastąpił w drugim wcieleniu. Na samym jego początku, kiedy mama Ethana uratowała umierającego szczeniaczka z wnętrza rozgrzanego samochodu. To właśnie w tym miejscu przełknęłam pierwsze łzy, myśląc sobie: „a jednak”. Pierwsze i nie ostatnie. Było ich całkiem sporo, a książka okazała się jedną z nielicznych, które bardzo mnie wzruszyły. Wcale nie dlatego, że była o piesku, a pieski są słodkie i łatwo rozklejają dziewczyny. To była niesamowicie mądra i tą mądrością poruszająca książka. Psia istota posłużyła autorowi jedynie do przedstawienia najczystszych instynktów i najszlachetniejszych emocji. Przywiązanie, miłość, posłuszeństwo, poświęcenie, oddanie i przede wszystkim bezinteresowność. Ta bezinteresowność sprawiła, że żyjąc w świecie owładniętym chciwością, wyrachowaniem i materializmem zachłysnęłam się tą wspaniałą wartością. Bezgranicznie kochać tak po prostu. Coś, za co warto oddać życie-to chyba najważniejsze przesłanie tej książki.
        Bailey w każdym z kolejnych żyć nabywał umiejętności, które mógł wykorzystywać w następnych wcieleniach. Umiejętność odczytywania ludzkich emocji, tropienie, wyławianie. To sprawiało, że stał się psem wyjątkowym. Wielką zagadką jego istnienia był sens. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego pamiętał wszystkie swoje wcześniejsze życia. Odradzał się w różnych rasach, płciach i innych częściach świata. Jaki był cel takiego bytowania? Został on oczywiście odsłonięty pod koniec powieści, ale zostawię go Wam jako przysłowiową wisienkę na torcie.

   Na pewno książka ta uwrażliwia. Porusza serce, momentami nawet je zgniata. Niewinnymi i bezbronnymi oczami pokazuje świat dokładnie takim jak on wygląda. Podkreśla wszystkie zalety, ale również  paskudne wady człowieka , a zarazem prostolinijność psiej świadomości. I nie jest tak, że cały czas się wzruszamy i płaczemy. W wielu miejscach ta książka bawi, bo prostota psiego toku myślenia bywa naprawdę komicznie naiwna. Pogardliwe, bardzo celne spojrzenie na kocie maniery i obyczaje, sprawiały, że śmiałam się prawie na głos. I, co zdziwiło mnie najbardziej, te psie perypetie były naprawdę bardzo ciekawe. Książka pochłania, angażuje i przywiązuje do tego stopnia, iż jestem w pełni przekonana, że przeczytam ją któregoś dnia raz jeszcze.
       Książkę tę polecam szczególnie na wakacyjny czas, bowiem jej największą zaletą  jest  humor , trafne postrzeganie świata  i ocena nas – ludzi, którzy w oczach psa zachowują się dziwnie i nierozsądnie. Bardzo ciekawie opisane są również kontakty i zachowania pomiędzy psami i to, jak pies nie tyle widzi, co instynktownie czuje świat. To właśnie wakacje, które Bailey spędza w towarzystwie  swojego chłopca i innych zwierzaków  na Farmie są najcudowniejszym czasem w jego życiu.

Jak najbardziej, z całym przekonaniem polecam!
Moja ocena: 9/10



Uczeń Szkoły Podstawowej nr 19 w Lublinie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz