poniedziałek, 11 kwietnia 2016

RECENZJA: "Dzień, w którym umarłam" - Belen Martinez Sanchez



 „Dzień, w którym umarłam”

Nic nie jest takie jakie się nam wydaje. Zdarza się, że koniec to dopiero początek.”
         Dla głównej bohaterki – Diletty Mair - wszystko zmieniło się drugiego października 2003 roku, kiedy na własnej skórze przekonała się, iż istnieje życie po śmierci. Dowiedziała się, że anioły nie mają wiele wspólnego z dobrem, a demony wcale nie muszą szerzyć zła.
„Czasem niebo budzi strach, a wspólny język łatwiej znaleźć z demonami. Szczególnie gdy stajesz się jednym z nich”
         Autorką owej książki jest młoda, hiszpańska pisarka – Belen Martinez Sanchez. Posługuje się nieco kolokwialnym językiem, dzięki czemu z łatwością możemy się wczuć w rolę nadzwyczajnej nastolatki, która… widzi duchy. Pewnego dnia w trakcie drogi do szkoły zdarza się wypadek, który odwraca jej świat do góry nogami i wiąże jej losy z tajemniczym Aloisem Petersenem – rówieśnikiem z klasy, z którym do tej pory nie zamieniła nawet słowa. Od momentu wypadku rozpoczyna się ciąg zdarzeń poprzedzających dzień jej śmierci. Diletta umiera bardzo młodo, lecz dopiero przechodząc na drugą stronę zaczyna kroczyć ścieżką swojego przeznaczenia.
         Czytałam już wiele książek z gatunku fantasy i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że pomysł pani Martinez zupełnie się wyróżnia, za co darzę ją ogromnym szacunkiem. Wprowadziła powiew świeżości wśród  powieści tego gatunku, nową koncepcją obalając ciągle powtarzający się schemat. Najbardziej zachwyciła mnie pewna przewrotność: demon nie zawsze stoi po stronie ciemności, a anioł niekoniecznie jest uosobieniem dobra. Nie możemy zakładać, że jeśli ktoś wywodzi się ze złego środowiska również jest zły. Wszystko jest w naszych rękach, a to jakie poczynimy kroki, pokaże, kim naprawdę jesteśmy. Nie możemy oceniać innych według ogólnych uprzedzeń, ponieważ zdarza się, że „nic nie jest takie, jakie się nam wydaje”.
         Książka bardzo mnie wciągnęła, wywoływała śmiech, podekscytowanie jak i strach czy łzy. Myślę, że spodoba się czytelnikom niezależnie od wieku. Moim zdaniem jest niezwykła i oryginalna. Polecam ją i wątpię, by rozczarowała kogokolwiek swoją treścią. 
                                                                         Ola, 3 "c"